Dzisiaj post nie będzie zbyt długi, ale myślę, że przydatny dla wielu z Was :). Opowiem Wam trochę o tym jak poradziłam sobie ze skórkami przy paznokciach, które bardzo szybko mi odrastały. Wycinanie ich cążkami było po prostu konieczne jeśli chciałam pomalować paznokcie i w ogóle, żeby jakoś sensownie wyglądały. Na wykonanie zwykłego manicure musiałam poświęcać o wiele więcej czasu i robić go częściej. Postanowiłam coś z tym zrobić.
Po pierwsze musiałam uzbroić się trochę w cierpliwość. Przestałam całkiem wycinać skórki bo zauważyłam, że robiąc to autentycznie szybciej rosną i jest ich jakby więcej. Na początku nie wyglądało to ładnie, ale opłacało się. Skórki przestały się też zadzierać. Naprawdę widzę dużą poprawę.
Teraz używam samego removera, czyli preparatu do usuwania skórek, który rozpuszcza tylko te które narastają na płytkę paznokcia. Pozostałe zmiękcza i łatwo da się je odsunąć. To sprawia, że paznokieć robi się dłuższy, jest więcej miejsca na lakier i zwiększa się jego trwałość. Wystarczający będzie też zabieg odsunięcia skórek zaraz po kąpieli kiedy są one zmiękczone :). Próbowałam też kilka razy specjalnego peelingu do paznokci (chyba z Oriflame) i powiem Wam, że był całkiem niezły. Efekty były podobne jak po użyciu removera.
Pamiętam też o nawilżaniu. Skórki wyglądają o niebo lepiej gdy nie są przesuszone (wtedy też mogą się zadzierać). Wcześniej codziennie (teraz wtedy kiedy sobie przypomnę ;) wcieram olejki (teraz Regenerum), oliwkę lub krem do rąk i paznokci. Nawilżone skórki robią się jakby mniej widoczne.
Niestety przed całą kuracją nie przyszło mi do głowy zrobienie zdjęcia, żebym mogła pokazać Wam różnicę (before/after :) więc musicie mi uwierzyć na słowo ;).
Dobrej nocy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz